W Jaskini Miętusiej Wyżniej.
Agnieszka (Bobry),Jakub (TKG) i Michał (ST)
11.10.2025 r.
Dzień pierwszy. 10.08.2025 Eggishorn 2934 mnpm . Skład: Konrad Dyrcz, Anna Golczyk, Piotrek Mróz i towarzysz.
Wycieczkę rozpoczęliśmy od wyjazdu kolejką linową z miejscowości Fiesh, która wywiozła nas na wysokość około 2200 mnp. Wycieczka typowo aklimatyzacyjna; chcieliśmy pobyć na wysokości. Główny cel - góra Eggishorn, na którą dostaliśmy się częściowo idąc via feratą. Szczyt znajduje się w okolicy największego lodowca w alpach Aletschgletcher. Zeszliśmy również do jeziork Märjalen - Stausee od jeziora w stronę kolejki linowej którą wjechaliśmy można przejść tunelem pod zboczami góry.
Dzień drugi 11.08.2025
Pierwsze cztery tysiące w życiu. Drugiego dnia postanowiliśmy wejść na Breithorn 4164mnpm - wyjście miało być aklimatyzacją pod główny cel naszej wyprawy. Zdobycie w stylu alpejskim fast and lajt i na bogato, gdyż skorzystaliśmy z kolejki która z Zermatt wywiozła nas na Klein Materhorn 3883mnpm z którgo to dopiero udaliśmy się na szczyt Breithorn przez lodowiec. Niestety z powodu bólu pleców Ania nie mogła kontynuować podejścia i czekała na nas na wysokości około 4000. Na szczyt dotarliśmy tylko we trójkę. Po zejściu do stacji kolejki, zwiedziliśmy galerie lodową znajdującą się pod lodowcem.
12-13.08.2025. Biwak i wejście na Matterhorn 4478m
Największe podziękowania należą się Ani, za wiarę w moje siły oraz za niezastąpione zaplecze logistyczne które zapewnia w każdej takiej podróży. Dziękuję Aniu.
Wieczorem po wejściu na Breithorn i po sprawdzeniu prognozy pogody postanowiliśmy, że następnego dnia 12ego sierpnia wieczorem idziemy na biwak, a 13-ego atakujemu szczyt.
Dzień spędziliśmy na odpoczynku i pakowaniu się do biwaku i do ataku szczytowego. Ania przygotowała do termosu ciepłą herbatą i jedzenie. O 14:00 podjechał po nas bus i zawiózł do Zermatt, z tamtąd kolejką do jeziora Schwarzsee 2552 m npm, z tamtąd podeszliśmy do pierwszego znaku mówiącego o zakazie biwakowania, który znajduje się przed charakterystycznymi kratownicami prowadzącymi do schroniska Hörnli hutte, a zarazem do samego Matterhornu. Tam znaleźliśmy idealne miejsce na biwak, już przygotowane, osłonięte murkiem z kamieni, nie rzucające się w oczy. Przed zachodem słońca już byliśmy w śpiworach, jednym sen przyszedł łatwo, ja za to nie mogłem zmrużyć oka. W oddali nad Alpami utworzyły się chmury, z których w nocy dolatywały błyski burzy, jak flesze z aparatu, jednak dźwięku burzy nie było słychać. Powodowało to niepokój, czy aby w dobry miejscu sie teraz znajdujemy. Wyjście umówiliśmy na 1:00, z biwaku z wysokości 2800 m, do startu drogi mieliśmy około 800m do podejścia, a z tamtąd kolejne 800m do szczytu. Około 2:30 zameldowaliśmy się pod schroniskiem, tam coś przekąsiliśmy na szybko. Akurat ktoś wychodził w stronę szczytu, uznaliśmy że to przewodnik z klientem i postanowiliśmy iść za nimi. Zebraliśmy się spod schroniska, jak dotarliśmyn pod ścianę oni już niknęli za pierwszym odcinkiem lin poręczowych. Ubraliśmy uprzęże i ruszyliśmy za nimi. Po wyjściu ze ściany zaporęczowanej w liny szliśmy ścieżką, a dwójkę widzieliśmy gdzieś wysoko na ścianie, poruszali się tak szybko, że zaraz nam zniknęli w zakamarkach góry. Kierowaliśmy się w miejsce gdzi widzieliśmy światła, a potem szliśmy za instynktem, za śladami bytności człowieka na skale, za wytartymi chwytami i stopniami. Szliśmy w ten sposób aż zauważyliśmy kolejne zespoły które nas doganiały w zawrotnym tempie. Zauważyliśmy że prawidłowa ścieżka znajduje się niżej niż my. I że zespoły pod nami kierują się w innym kierunku, musieliśmy zejść i przetrawesować w ich kierunku. Od tego momentu staraliśmy się ich trzymać blisko siebie, tzn Piotrek bo miał najwięcej pary, ja byłem w środku, a Cyprian na końcu walcząc nie tylko z wysokością ale i z dolegliwościami powodowanymi przez wysokość. W ten sposób dotarliśmy do Solveya. Tam przerwa na jedzenie. Było około 5 rano, słońce już powoli wschodziło. Do solveya dochodziły kolejne zespoły przewodniów i klientów. Już było jasno gdy ruszyliśmy i w ścianie pełno zespołów więc nawigacja nie stanowiła problemu, problemem była wydolność i brak tlenu. Po Piotrku nie było tego widać, szedł jak koń, ja musiałem co kilka kroków robić przerwę i nabierać łapczywie powietrze. Cyprian niestety musiał odpuścić i wrócił do Solveya z powodu bólu głowy gdzie czekał do naszego powrotu ze szczytu. Na sekcji z poręczówkami zrobił się zator, z góry już zaczęły schodzić pierwsze zespoły i powodowało to przestoje. Cierpliwie czekając na swoją kolej w końcu pokonaliśmy ten odcinek, został najgorszy fragment, po oblodzonej słabo asekurowalnej części podszczytowej, w towarzystwie zespołów wchodzących i schodzących z góry. Około 8:50 zameldowaliśmy się na szczycie. Dopadło mnie takie zmęczenie że myślałem tylko o zejściu, wiatr odbierał radość z wejścia na szczyt, kilka żelków podbiło cukier i siły mi wróciły. Wiatr był tak nieprzyjemny, że musieliśmy się zmuszać na zrobienie kilku zdjęć ze szczytu. Jednak w głowie było tylko myśl o bezpiecznym zejściu, najbardziej przerażał mnie fragment podszczytowy, ten oblodzony i tłoczny. Pomimo obaw udało mi się go pokonać bez problemów. Piotr znalazł się przed zespołem schodzącym więc jemu to zajęło dłużej. Gdy już byliśmy przy poręczówkach, to morale było dużo lepsze, powoli do samego dołu szliśmy w towarzystwie różnych przewodników, bez pośpiechu, czekając na swoją kolej. W Solveyu dołączył do nas Cyprian, tam zrobiliśmy jeden zjazd w trójkowym terenie, a resztę zeszliśmy. Przed 15-tą byliśmy na dole. Tam czekała Ania, niezastąpiony anioł. Wytargała dla nas do Hörnli Hutte zimne napoje, gorącą kawę, kanapki i ciastka oraz to o czym chłopaki marzyli przy zejściu i ja też, lekkie buty. Wzięła dla.każdego z nas adidasy w których droga powrotna do kolejki była o wiele przyjemniejsza.
Podsumowanie
Osobiście góra mnie nie zachwyciła, pewnie wpływ miała na to pogoda oraz tłok tam panujący i zachowanie przewodników. Jednak było to marzenie które przyciągało i udało się je spełnić. Dziękuję chłopakom za towarzystwo w wędrówce. Oraz Ani za wszystko co zrobiła, a było tego dużo.
TKG Vertical zaprasza chętnych na kurs taternictwa jaskiniowego. Są jeszcze wolne miejsca.
Kontakt telefoniczny 886-545-806 lub 182017243.
email: klub@tkg-vertical.pl
Arête des Cosmiques na Aiguille du Midi
Jakub Kil i Kevin Spalek
26.07.2025
Wspinanie na zachodnich ścianach Zadniego Kościelca i Kościelca. Adam Wojdyła i Paweł Orawiec. 21.07.2025
Powspinaliśmy się z Adamem Wojdyłą na drogach obitych: Odvet VII, Zakaz Stękania VI+. Ta druga bardzo ładna.
Była też próba na Lobby Instruktorskim ale po dowspinaniu do kluczowych trudności okazało się, że jest mokro i po efektownym ślizgowym locie poszliśmy do domu
Drogą WHP 100 i granią Kościelca.
Szymon Sarna i Andrzej Jankes
23.07.2025
Przez pachnący ogród Zawratu Kasprowego
21.07.2025 r.
Orłowski na Mnichu i dalej granią na Zadniego Mnicha.
Szymon Sarna, Andrzej Nieć i Andrzej Jankes
15.06.2025
Zadni Kościelec droga "Zakaz stękania" VI+ Konrad Dyrcz z Michałem Różańskim (ST)
05.06.2025
03.05 2025 r.
Rejona Hohe Wand - droga Poppitz za 5, a następnie z niej przejście na drogę Hinterholz za 5
Ania i Konrad
Hohe Wand Austria - droga Draschgrat light 4-;
Anna i Konrad; 27 kwietnia 2025 r.