Kieżmarski Szczyt

Kieżmarski Szczyt

 Kieżmarski Szczyt - Lewy Puskas IV

 Zespół Ania i Konrad

 7 września 2024 r.

Na Kieżmarski szczyt planowaliśmy wejść od pewnego czasu, niestety w wolne weekendy pogoda nie chciała się dopasować do naszych planów i osiągnięcie celu oddalała się w czasie. W ten weekend miało być inaczej, pogoda zapowiadała się stabilna więc postanowiliśmy spróbować. W sobotę miało być wspinanie na Kieżmarski szczyt drogą Lewy Puskas IV i było, a w niedziele treking na na niewymagającym szlaku.

W związku z tym, że trochę się rozbestwiliśmy w dolomitach i spodobało nam się jeżdżenie kolejkami tym razem postanowiliśmy również skorzystać z tego genialnego wynalazku i do Skalnatego plesa zrobiliśmy tylko parę kroków z parkingu do wagonika kolejki. Powrót też planowaliśmy kolejką.

Ze Skalnatego plesa w niecałą godzinkę dotarliśmy pod ścianę, przed nami startował jeden zespół. Poczekaliśmy aż dojdą do pierwszego stanowiska po czym się wbiliśmy w ścianę.

Niestety pierwszy wyciąg nie poszedł zbyt sprawnie, w związku z nieudolnym prowadzeniem liny przez lidera zespołu, ten wyciąg zajął nam około godziny, dodać muszę że Ania jako druga zrobiła go w 15min.

Drugi wyciąg z główną trudnością drogi poszedł lepiej i sprawniej, niestety kolejna strata czasu nastąpiła podczas startu w trzeci wyciąg, pomyliłem kierunek wspinaczki i po kilku metrach musiałem się wycofać do stanowiska. Będąc na Puskasowych półkach przodem do ściany kierujemy się w prawo, tam teren jest na tyle prosty że można go przebiec, założyłem jeden przelot.

Na trzecim stanowisku poczekaliśmy na zespół który był znacznie szybszy od nas żeby ich przepuścić.

Czwarty wyciąg był krótki, z dwoma trudniejszymi miejscami, w jednym miejscu była plakietka, w drugim miejsce na frenda.

Piąty wyciąg za III , spowodował pojawienie się lęków i czujne wspinanie, z częstym osadzaniem własnej protekcji, jak później Ania mówiła w miejscach gdzie były zamontowane ringi albo plakietki, których nie widziałem, bo się ich nie spodziewałem i szukałem miejsc na własną asekurację.

Szósty wyciąg w zasadzie przebiegłem, jednak przed wejściem w niego trochę się zachmurzyło i była obawa przed deszczem, na szczęście wytrzymało do końca bez opadów, Ale zmęczenie dawało się już we znaki. Zarządzanie szpejem z angielskiego „Ekłipment Manadżment” już nie szło tak sprawnie jak na początku, chociaż na początku też szału nie było, lina się jakoś na złość plątała. Rozsądna część zespołu już chciała zjeżdżać, jednak lider był sfokusowany na odklepaniu szczytu.

Siódmy wyciąg poszedł szybko. Na ósmym niestety nastąpiły komplikacje, Liny do stanowiska było na styk, trzeba było naciągać, dodatkowo lina utkwiła w jakieś szczelinie, co zmusiło Anie do wspinaczki w trudniejszym terenie żeby ją wydobyć. To powodowało, że czasu do zmroku mieliśmy coraz mniej, a przed nami jeszcze trzy wyciąg, byliśmy już na tzw Rampie, ale zmęczenie dawało się we znaki. Kolejne trzy wyciągi poszły sprawnie.

Po wyjściu z rampy szliśmy już na lotnej. Do szczytu zostało niewiele, jednak trochę się pogubiliśmy, poszliśmy za bardzo w prawo i musieliśmy się wrócić. Na szczycie zameldowaliśmy się po 8 godzinach wspinaczki. Do zachodu słońca mieliśmy jakąś godzinę.

Do Skalnatego Plesa dotarliśmy po dwóch godzinach, schodząc już w ciemności, a do parkingu niestety już nie kolejką po kolejnych dwóch.

Drugi dzień tatrzańskich wędrówek już sobie darowaliśmy.

 


Dodano: 07 września 2024 r.

 

  • Polski Związek Alpinizmu
  • Fundusz Berbeki
  • Bezpieczny Powrót
  • Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe
  • strona tatry.przejścia.pl
  • Tatrzański Park Narodowy
  • Numeryczna prognoza pogody
  • Horska Zahranna Sluzba