Inne góry
Lubisz góry? Bardzo dobrze! My również… Większość z nas nie wyobraża sobie zbyt długiego funkcjonowania w świecie gdzie horyzont wyznacza pozioma linia a słońce wstaje i zachodzi zgodnie z kalendarzem.
Przyłącz się do nas! Przyłącz się aby zobaczyć więcej, aby spróbować czegoś nowego i zasmakować prawdziwej przygody górskiej.
W naszym klubie, obok wspinaczy czy taterników jaskiniowych poznasz prawdziwych turystów, znawców tematu, pasjonatów – tatro-maniaków lub po prostu – góro-maniaków ;)
Apeniny Abruzzyjskie
Uciekając przed niepogodą, zamiast na skiturowy wypad na Grossglockner, zawędrowaliśmy do środkowej części półwyspu Apennińskiego, na wysokości Rzymu. Najpierw odwiedziliśmy Manopello, gdzie pracuje zakonnik Bartek, z którym wspiąłem się na Ama Dablam w Himalajach. Po szybkim zwiedzaniu sanktuarium Boskiego Oblicza udaliśmy się do Passo Lanciano w parku narodowym Maiella. Naszym celem był drugi pod względem wysokości szczyt Apeninów Abruzzyjskich Monte Amaro (2793m). Zgodnie z nazwą szczytu poczuliśmy jednak gorzki smak porażki. Kiedy dotarliśmy na grań szczytową i brakowało do wierzchołka 1,5 godziny, spacerkiem bez trudności, trzeba było zawrócić na nocleg do Manopello. No cóż trasa była długa i w większości po śniegu. Musieliśmy się zadowolić wejściem na szczyt Monte Focalone 2676m. Na drugi dzień wyruszyliśmy razem z Bartkiem do Prati di Tivo w parku narodowym Gran Sasso. Tym razem zatakowaliśmy skutecznie najwyższy szczyt Apeninów Corno Grande 2912m i szósty pod względem wybitności szczyt Europy. Długa wspinaczka po wiosennych firnach dostarczyła wielu pozytywnych wrażeń i radości. Na szczycie wraz z dwoma włoskimi emerytami uczestniczyliśmy we mszy św. odprawionej przez naszego kolegę, zakonnika Bartka. Po biwaku w namiocie na łące pełnej krokusów i przy cudnej, słonecznej pogodzie, w trzecim dniu zatakowaliśmy Corno Piccolo. I wcale nie było takie piccolo! Ambitnie pokonaliśmy pierwszą ferratę Ventricini, ale ze względu na dużą ilość zalegającego śniegu, brak drugiej liny do asekuracji i trudności orientacyjne musieliśmy się wycofać przed drugą ferratą Danesi. Mimo to przeżyliśmy kawał górkiej przygody i zobaczyliśmy piękne ściany, z ubezpieczonymi długimi drogami wspinaczkowymi, w znakomitej chropowatej skale. Ze względu na możliwość skorzystania z kolejki na la Madonninę 2015m jest to niewątpliwie bardzo atrakcyjny teren wspinaczkowy. Po kolejnym biwaku, na krokusowej łące u stóp Cornu Piccolo, udaliśmy w drodze powrotnej do parku narodowego Marche w okolice Gengi, na zwiedzanie przepięknych, udostęnionych turystycznie jaskiń Frassasi odkrytych w 1971 roku. Jest tam największa w Europie Sala Jaskiniowa do której zjechali przez otwór w sklepieniu pierwsi odkrywcy. Bogactwo form jaskiniowych i piękno jaskini nie sposób opisać, mogę tylko gorąco polecić jej zwiedzanie. Dodam tylko że ostatnie wejście jest o godzinie 16.00, a w sezonie czeka się na wejście kilka godzin. Jest też możliwość wykupienia indywidualnego zwiedzania nieudostęnionych turystycznie fragmentów jaskini. Przed powrotem do Polski należało się trochę odświeżyć i skorzystaliśmy z okazji kąpieli w Adriatyku koło Ascony. Naprawdę wielka przyjemność. Trudno było wyjść z morza. Podsumowując, wyprawa bardzo udana. Apeniny Abruzzyjskie to cudowne tereny do skiturów, wspinaczki, wędrówek górskich, eksploracji jaskiń, a na deser kąpiel w ciepłym morzu. Czy można chcieć więcej :)
Leszek Pieniążek (05-08.05.2015)
Zosia na Ama Dablam
23 listopada 2014 r. Zosia Bachleda weszła na Ama Dablam wprost z C2, dokąd powróciła ze szczytu po 10,5 godzinach. Towarzyszący jej dwaj uczestnicy dzień wcześniej zrezygnowali z wejścia na szczyt i zeszli do bazy, pozostawiając Ama Dablam tylko dla Niej.
GRAN PARADISO
Fotki z nieudanego sierpniowego wyjścia na Mont Blanc oraz na otarcie łez wejście na Gran Paradiso.
Mont Blanc 4810m - Wyprawa drogą normalną z Les Chouches. Niestety załamanie pogody oraz kiepskie prognozy na kolejne dni skłoniły nas do odwrotu. Jednak conieco udało się obfotografować. /10-11.08.2014 r./
Gran Paradiso 4061m - Po nieudanej próbie zdobycie Mont Blanc i prognozowanym krótkim oknie pogodowym postanowiliśmy "zrobić coś na szybko". Wybór padł na Gran Paradiso czterowierzchołkowy szczyt w Alpach Graickich we Włoszech. Górę zdobyliśmy drogą przez schronisko Rifugio Vittorio Emanuele II.
Bogdan Skrzekut z przyjaciółmi. /12-14.08.2014 r./
Na narty w Hochschwaby
Widzę, że narty stały sie modne na naszej stronie. To i ja się pochwalę swoim wyjazdem w Alpy Dolnoaustriackie. Tak przy okazji to jest to bardzo typowe pasmo krasowe.
Trasa: 21.03.2014 Limanowa-Bratysława-Wiener Neustadt-Kapfenberg-Seewiesen (samochód)
Seewiesen-Seetal-Holikampl-Voisthalerhutte (nocleg)
22.03.2014 Voisthalerhutte-Rotgangkogel 2090m- Schiestlhaus 2156m- Hochschwab 2277m- Rotgangkogel- Wetterkogel 2055m- Voisthalrehutte (nocleg)
23.03.2014 Voisthalrehutte - Seewiesen dalej samochodem do Mariazell i zwiedzanie sanktuarium - powrót w deszczu do Limanowej.
Leszek Pieniążek
Grossglockner
W dniu 16 sierpnia 2013 roku Marzena Migas (TKG Vertical) i Ania Sasin (KW Warszawa) weszły na najwyższą górę Austrii –Grossglockner – 3.798 m.n.p. Górę zdobyłyśmy klasycznie, w dwa dni 15-16 sierpnia 2013r drogą-od schroniska Lucknerhaus przez Studlhutte dalej Erzherzog Johan Hute- Grossglockner i powrót ta sama drogą.
Nie obyło się bez przygód, jak choćby chwilowej utraty moich raków na wysokości ok. 3.500 mnp, które „przez przypadek” wzięła ze schroniska inna ekipa. Na szczęście udało się wejść na wyśnionego Grossa a w nagrodę na szczycie trafiłyśmy na doskonałą pogodę , dzięki czemu podziwiałyśmy spaniałe widoki, które możecie obejrzeć na zdjęciach poniżej.
W powrotnej drodze do Polski podziwiałyśmy naszego „Grossa” z dołu, z lodowca Pasterze i z drogi Hochalpenstrasse.
Marzena Migas
Ama Dablam
W dniach 27.10.-24. 11. 2012 Leszek Pieniążek brał udział w wyprawie na Ama Dablam 6812 m z agencją górską „Patagonia” Ryszarda Pawłowskiego.
Triglav
27 kwietnia w długi weekend wraz z kolegami z Limanowej wybraliśmy się w Alpy Julijskie. Naszym celem był najwyższy szczyt tego pasma - Triglav 2864m. Podejście zaplanowaliśmy ferratą Tominskova pot od schroniska Aljzev dom w dolinie Vrata. Ferratka niestety okazała się jeszcze praktycznie na całej długości pod śniegiem wiec wstępnie zaplanowana wyprawa na jeden dzień wydłużyła się do 2 dni. Po męczącej wspinaczce w mokrym i bardzo nieprzyjemnym śniegu dotarliśmy do schroniska Triglavski dom znajdującego się u stóp Triglava. Stąd biegnie bardzo łatwa choć eksponowana droga graniowa którą w godzinę spokojnie można zdobyć szczyt.
Atak na szczyt zaplanowaliśmy 29 kwietnia z samego rana. Poranek był magiczny. Zmiana pogody zafundowała nam możliwość oglądania niesamowitego wschodu. Miało to też gorsze strony bo przyszedł bardzo silny wiatr który utrudniał wspinaczkę na grani, dosłownie zrzucał nas w przepaść. Gdy tylko osiągnęliśmy szczyt, zrobiliśmy kilka zdjęć przyszły gęste chmury które zasłoniły szczyt oraz wszystko co z niego widać.
Nie zostało nam nic jak tylko pożegnać piękne Alpy Julijskie i schodzić gdyż czekały inne atrakcje wycieczki - wspinaczkowy raj czyli wąwóz Paklenica.
Bogdan Skrzekut
Mont Blanc
Zdjęcia z lipcowego wejścia na Mont Blanc Marzeny Migas i Witka Rasztabiga.
Czarnohora
Na początek zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z nie tak dawnej wyprawy w ukraińską Czarnohorę.
Kilka słów o Karpatach Wschodnich: Czarnohora, Gorgany i Pasmo Świdowca to najbardziej znane wśród Polaków pasma górskie w zachodniej Ukrainie. W najwyższym wschodnio-karpackim grzbiecie Czarnohory kulminują: Howerla (najwyższy szczyt Ukrainy) 2061 m n.p.m., Brebeneskuł 2032 i Pop Iwan 2022. To dawne, przedwojenne polskie góry.
Do dzisiaj można fotografować słupki graniczne –polsko-czechosłowackie. Do dzisiaj na Popie Iwanie stoją ruiny najwyżej położonego, przedwojennego budynku w naszym kraju – obserwatorium meteorologicznego i astronomicznego. Za wyjątkiem Howerli, ludzi tutaj jest jak na lekarstwo. To prawdziwa gratka dla miłośników dzikich wędrówek z plecakiem i namiotem na grzbiecie. Rozbijamy się tam gdzie wygodnie, rozkładamy namiot, palimy ognisko i delektujemy się wspaniałymi chwilami, popijając to co ze sobą przynieśliśmy. Infrastruktura turystyczna jest prawie żadna. Szlaki piesze istnieją tylko w kilku miejscach a po starych polskich schroniskach zostały tylko fundamenty. Niewiele więcej zostało po umocnieniach i fortyfikacjach z czasów I Wojny Światowej ale i tak to co oglądamy dzisiaj, robi wrażenie.
Czarnohora zaskakuje dzikością. Zaskakuje szczególnie polskich wędrowców, przyzwyczajonych do tłoku, hałasu i wszechobecnych przepisów. Tutaj czujemy się wolni. Niemal tak jak stadka huculskich koni luzem galopujących po połoninach. Długo można by jeszcze pisać o tych górach a jeszcze lepiej tam pojechać, czego Wam i sobie życzę….
Polecam stronę gdzie krótko i przejrzyście napisano co trzeba: http://www.eurogory.com/czarnohora.php