20 sierpnia 2023 r.
zachodnia gran Zadni Mnich - Szymon i Mariola
2 Marca 2024r.
droga Głogowskiego - Szymon Sarna, Michał Żaba
Lodospad Szeroki, Dolina Starolesna - 12 stycznia, Szymon i Jakub Sarna
Prawe Zahradky, Dolina Staroleśna - 12 stycznia Szymon i Jakub Sarna
Uczestnicy akcji:
Zbigniew Antolak (Vertical), Konrad Dyrcz (Vertical), Michał Różański (Speleoklub Tatrzański), Michał Szpot ( Speleoklub Tatrzański)
W dniu 13.12.2023 r. klubowi koledzy Konrad oraz Prezes Zbigniew w towarzystwie dwóch kolegów Michałów ze Speleoklubu Tatrzańskiego wybrali się na akcję w jaskini Czarnej.
Ich celem było dotarcie do partii Wawelskich.
W związku z niepowodzeniem wiosennej akcji dotarcia do tych partii przez Zbyszka i Konrada, od strony otworu północnego, spowodowanym zalanym syfonem okresowym, tym razem zespół postanowił wejść otworem głównym. Trasa od głównego otworu jest dłuższa i wymaga więcej sprzętu, ale za to jest pewna. Sprzęt który wykorzystano to liny o długości 48m, 2x50m, i 25m oraz 22karabinki oraz kluczowy i przyśpieszający akcje ekspres prezesa.
Ekspres prezesa – jest to ekspres należący do Zbyszka składający się klasycznie z dwóch karabinków z czego jeden jest wyposażony w zapadkę pozwalającą na zablokowanie zamka w pozycji otwartej co ułatwia wpięcie w punkt, oraz z długiej sztywnej taśmy która zwiększa zasięg i w trudnych miejscach gdzie punkt jest poza zasięgiem ręki można dzięki tej taśmie do niego sięgnąć. Używany głównie przy wspinaczce i na trawersach.
Zlotówkę zaporęczował Michał Różańsk „Misiek”. Istniała obawa że pierwszy prożek będzie oblodzony, na który była przeznaczona lina 25m, okazało się jednak, że jest lekko mokry, a lód znajduje się tylko na ścianie, dlatego zespół postanowił przejść go bez liny. Prożek Rabka przeżywcował cały zespół. Następnie Trawers Herkulesa poprowadził Misiek, który tego dnia miał parcie na prowadzenie i poręczowanie. Pierwszą część Komina Węgierski poprowadził Zbyszek,
a drugą Michał który po dotarciu do czujnego momentu wykorzystał „ekspres prezesa” Studnie Smoluchowskiego zaporęczował Misiek. Trawers nad Jeziorem Szmaragdowym poprowadził Konrad, który nie tracąc czasu na czujne skradania się nad taflą jeziorka namiętnie korzystał z ekspresu prezesa, hacząc od punktu do punktu. Prożek furkotny zespół przeżywcował a na przewieszonej wancie wszyscy ściągnęli się z ekspresa,. Komin furkotny nie stanowił dla nikogo problemu i przeszli go bez poręczowania. W ten sposób zespół dotarł do partii Wawelskich.
W partiach wawelskich znajdują się trzy miejsca gdzie wiszą stare liny ułatwiające ich przejście. Warto ze sobą wziąć line 25m która pozwoli pokonać korytarz opadający w dół w stronę wiszącego jeziorka. Znajdują się tam dwa batinoksy.
Partie Wawelski zdobione są ciekawą szatą naciekową, korytarze są pokryte mlekiem wapiennym. Występują stalagmity i stalaktyty różnych wielkości. Partie godne polecenia.
Fot. Konrad Dyrcz i Michał Różański
Wejście kursowe - Grzesiek, Kamil i Kuba.
19.11.2023 r.
Passo Giau i Cinque Tori
6.09.2023
Dzień piąty.
Ania, nasz animator czasu wolnego, zapowiedziała dzisiaj dzień odpoczynku „rest dej”. Dojechani po wspinaczce przystaliśmy na to. Dzień rozpoczął się leniwie, śniadanie, kawusia, ciastko. W międzyczasie zdążyliśmy zrobić pranie i poukładać szpej tak żeby był gotowy do użycia w następnych dniach. Czyli to co potrzebne na via ferraty pod ręką, a reszta do dużego plecaka na samo dno. W czasie kawusi nasz animator wynalazł trasę na mały spacerek. Trasa miała zaczynać się na przełęczy Giau prowadzić pod Cinque Tori i z powrotem na przełęcz tworząc logiczną pętelkę. Myślę że mogę polecić taką trasę. Chociaż jak na rest dej to spodziewałem się czegoś krótszego, trasa liczy około 10km o ponad 600m przewyższeń, ale widoki rekompensują cały wysiłek. Po drodze mijamy kilka schronisk, a w jednym z nich robimy przerwę na zimne piwo z widokiem na Cinque Tori i w oddali na Tofane di Rozes na którą jak się później okaże także się wybierzemy, czego tego dnia jeszcze nie wiedzieliśmy.
Tre Cime i Cima Grande drogą normalną -IV
04.09.2023
Trzeciego dnia postanowiliśmy się wyspać. Więc na zwiedzanie wybraliśmy się dość późno. Z campingu wyjechaliśmy około godziny dziesiątej, a naszym głównym celem było dotarcie pod Tre Cime i znalezienie miejsca gdzie startuje droga którą chcemy się wspinać na najwyższy spośród tych trzech szczytów czyli na Grande Cime, Aby tam dotrzeć musimy najpierw dojechać do miejscowości Misurina z której to odbija droga w stronę schroniska Auronzo znajdującego się u podnóża trzech szczytów. Liczba miejsc parkingowych znajdująca się obok schroniska jest ograniczona i na drodze prowadzącej do tego schroniska natknęliśmy się na informacje że już parking jest przepełniony.
Udało się nam znaleźć miejsce na poboczu, a do schroniska podjechaliśmy autobusem. Cena za autobus 10euro od osoby w dwie strony, a cena za wjazd samochodem osobowym 30 euro.
Po dotarciu do schroniska naszym oczom ukazały się widoki :) tzn widoki już wcześniej się pokazywał ale tam były bardziej dopasione. Powoli zaczęliśmy zwiedzać i pstrykać zdjęcia. Od schroniska Auronzo biegnie wygodna szeroka droga którą idziemy u podnóża Cim. Miejsce piękne i dostępne dla każdego. Towarzyszą nam tłumy zwiedzających.
Po krótkim spacerze udaje się nam wypatrzeć miejsce startu drogi normalnej prowadzącej na Grande Cime. Aby do niej dotrzeć trzeba zejść z drogi nieopodal kapliczki tam znajdującej i udać się na ścieżkę wijącą się zakosami aż pod samą ścianę. Dzisiaj tego nie robimy. Wspinaczkę planujemy na następny dzień. Dzisiaj zwiedzanie i odpoczynek.
05.09.2023
Dzień czwarty.
Największy mój wróg właśnie się odezwał. To budzik. Wstajemy wcześniej żeby zdążyć przed tłumami i żeby móc dojechać samochodem na parking pod Tre Cime. Spakowani, zaprowiantowani wsiadamy w samochód i ruszamy. Po dotarciu pod schronisko naszym oczom ukazał się widok chmur pod nami. Nieśmiało ruszyliśmy szeroką drogą z której po chwili odbijamy na ścieżkę. Podejście troszkę męczy, pod startem drogi widzimy jakiś zespół który się szykuje do wspinaczki. W końcu docieramy pod drogę, zajęło nam to około godziny.
Długość drogi 650m różnica wysokości 450m wycena -IV ale to tak naprawdę w dwóch miejscach, większość to teren trójkowy. Całość drogi pokonaliśmy w butach podejściowych. W dwóch miejscach miałem myśl że mogły by się przydać buty wspinaczkowe.
Droga zaczyna się łatwą rampą którą śmiało można pokonać na lotnej, Ja prowadziłem Ania i Piotrek wspinali się za mną. Mieliśmy liny połówkowe 50m, Myślę że 30m były by lepsze. Szliśmy od stanowiska do stanowiska i musiałem co stanowisko wybierać nadmiar liny. Asekuracja chyba dobra, teren jak dla mnie był na tyle łatwy, że nie czułem potrzeby zakładania, a jak już taka zaistniała to można było coś spokojnie znaleźć. Orientacyjnie bez większych problemów, w jednym miejscu mieliśmy problem z odczytaniem drogi.
Niestety nie udało się dotrzeć na szczyt całej trójce, Po pokonaniu kluczowego miejsca. Znajdowaliśmy się na półce między ścianami. Obok nas był zespół który czekał aż będzie mógł zjechać gdy pokonamy ten wyciąg, a nad nami jakiś zespół szykował się do zjazdu. Niestety zespół nad nami strącił kamień i niefortunnie Ania dostał w ramie i rykoszetem od niej włoch który stał obok, włoch się zwijał z bólu, a Ania z lekkim grymasem twarzy i ze stoickim spokojem zakomunikowała, że nie jest zdolna do wspinania i żebyśmy szli dokończyć drogę.
W początkowej fazie nie chcieliśmy się z Piotrkiem na to zgodzić, ale po pertraktacjach Ania przekonała mnie żebym wyszedł jeszcze jeden wyciąg, może jej przejdzie i pójdzie dalej.
Tak zrobiłem, zacząłem się wspinać, ale stresik po tym zdarzeniu był większy i to był najgorszy wyciąg jak dla mnie, na pierwszych metrach nóżka mi się ześlizgnęła ze stopnia, tam żałowałem że nie mam butków wspinaczkowych, następnie przesztywniłem linę, bo chciałem zrobić dwa wyciągi naraz. Po walce ze sztywną liną udało się mi w końcu dotrzeć do stanowiska. Na radiu Ania oznajmiła żę nie idzie i czeka na nas na półce. Piotrek po kilku minutach już był przy mnie.
Po kolejnym wyciągu dochodzimy do kolistej półki, tam już teren puszcza, idzie się wygodną ścieżką trawersująca wokół szczyt, żeby w końcu odbić do góry, gdzie teren jest dwójkowy z jedny miejscem za -IV. Szybko dochodzimy do szczytu. Jednak jak szybko tam stanąłem tak szybko chciałem wracać. Pojawiło się we mnie uczucie że zdobywanie szczytów bez odpowiednich osób, nie jest nic warte. Do pełni szczęścia brakowało Ani. Chciałem szybko do niej zejść i zjechać już z tej góry. Także na górze dwa szybkie zdjęcia i powrót.
Po zjeździe do felernej półki, zastałem tam opalającą się Anię, po szybkim zmierzeniu jej wzrokiem stwierdziłem że jest dobrze. Piotrek do nas dojechał i stamtąd już w trójkę zaczęliśmy powoli zjeżdżać.
02.09.2023 Pierwszy dzień urlopu.
Tego dnia mamy zamiar wystartować w stronę dolomitów. Moim głównym celem jest wejść na Grande Cime drogą normalną, na której w dwóch miejscach znajdują się trudności za -IV, a reszta to teren dwójkowy trójkowy. A resztę urlopu mieliśmy poświecić na via ferraty i zwiedzanie. Ale po kolei. Jechała nas trójka. Ania Piotrek i ja. Do przejechania mieliśmy około 1000km. Postanowiliśmy że w drodze w dolomity zatrzymamy się w Austrii, żeby zrobić ferratę prowadzącą na szczyt Grosser Donnerkogel 2054mnpm na której to zamontowana jest podniebna drabina rozciągająca się nad wąwozem Grosser Donnerkogel. Wieczorem po przejechaniu 700km meldujemy się na parkingu gdzie spędzamy noc.
03.09.2023 Dzień drugi.
Zmięci spaniem w samochodzie, a w zasadzie próbą spania, budzimy się z Anią o 5:30. Po upływie odruchowo włączonej pięciu minutowej drzemki zrywam się i wychodzę z samochodu żeby obudzić Piotrka, który spał w hamaku. Po kilkunastu minutach od pobudki, pełni chęci do tego żeby się jeszcze położyć, ruszamy w górę, jest jeszcze ciemno, ludzie na parkingu, którzy balowali do późna jeszcze śpią. Oni pewnie wstaną wtedy jak już kolejka tam znajdująca się będzie kursowała. My chcąc uniknąć tłumów na feracie ruszamy z buta. Do górnej stacji kolejki dochodzimy po około półtorej godziny. Tam już słońce rozgoniło ciemności i ukazują się nam pierwsze widoki podczas urlopu. My z Anią mamy już „WOW”, ale Piotrek studzi nasze podniecenie sugerując, że w porównaniu z dolomitami to nic szczególnego. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę na śniadanie. Podejście nas troszkę wypompowało z sił więc trzeba było uzupełnić paliwo w organizmie. Do ferraty zostało nam około 10min drogi. Po dotarciu do miejsca startu ubieram potrzebny sprzęt, zapoznajemy się z tablicą informacyjną pokazującą przebieg ferraty. Trudność ferraty na którą się wybieramy oscylują od A do D więc jak na pierwszą ferratę to ambitnie i ciekaw jestem co to będzie. Podsumowując ferrata przyjemna, przydają się na niej umiejętności wspinaczkowe, z tymi umiejętnościami jest łatwa i dająca dużo radości, występują na niej miejsca eksponowane i lekko przewieszone, gdzie przydaje się technika, ewentualnie czysta siła. Drabinka nad wąwozem ciekawa, jej bujanie sprawiło, że przejście po niej nie było pozbawione stresu. Z dołu wydawała się na stabilniejszą. Ferrata kończy się tuż przed szczytem Grosser Donnerkogel, na szczycie robimy sobie krótką przerwę na zdjęcia i posiłek, a następnie schodzimy szlakiem. Na parkingu chwile odpoczywam pijemy kawkę i jemy ciastko. Ogólnie przygotowujemy się do dalszej podróży. Przed nami około 4godziny jazdy na kemping Olimpia w okolicach Cortiny D’Ampezzo. Który od tej pory będzie naszym punktem wypadowym.
Konrad
08.09.2023 – Tatry. Żabia Turnia Mięguszowiecka.
Środkiem ściany, VI+. Paweł Orawiec, Przemek Pawlikowski, 6h
Podobno kiedyś, w latach 70-tych i 80-tych była to droga dosyć popularna. Od lat 60-tych przechodzona klasycznie. Po przejściu drogi wiemy jednak, dlaczego dzisiaj prawie nikt tam nie zagląda;) Zwłaszcza drugi wyciąg to balansowanie wśród odstrzelonych bloków rozmaitej wielkości. Nie za bardzo wiadomo za co łapać aby nie spadło... Jak to się w ogóle trzyma? :D
P.S. Naszym zdaniem haki i młotek niezbędne.
Fajna przygoda
25.08.2023 – Tatry. Mały Kieżmarski Szczyt.
Lewą częścią północnej ściany Złotego Kopiniaka tzw. Diretissima VI+/VII- (do Niemieckiej Drabiny). Paweł Orawiec i Adam Wojdyła, 6h
Droga raczej dla osób lubiących się trochę pobać ;) Niezbyt intuicyjny przebieg, mokre trudności, sporo kruszyzny. Ale tak na jeden raz jest oki
Zaciecie Fiali ( Fialov Kut ) VII
Bardzo ładne i lite zaciecie z dobrą własną asekuracją; haki przy głównych trudnościach i na stanowisku. Jeśli chodzi odczuwalne trudności to zdecydowanie nie więcej niż VII-
13.09.2023 r.
Adam Wojdyła, Boguś Głuc