Mnich - droga Zemsta Wacława +6;
wspinali Szymon Sarna Michał Bronaszewski i Paweł Grzędziak;
24 sierpnia 2024 r.
Kozi Wierch - filar południowy V
Szymon Sarna Krzysztof Kołodziejczyk
11 sierpnia 2024 r.
W Jaskini Pod Wantą
4 sierpnia 2024 r.
Krzysztof Kołodziejczyk i Szymon Sarna
30.07.2024 – Masyw Bernina, Piz Palu, Filar Bumillera. TD+, V+, lód do 80 st. 800m, 6h.
P. Orawiec, P. Pawlikowski.
Ta droga ma charakter bardziej alpejski niż trzy inne, którymi wspięliśmy się podczas tego wyjazdu. Tutaj trzeba było zmierzyć się z zagrożeniem ze strony seraków i szczelin lodowcowych. To też ciężki plecak, w którym trzeba było mieć sprzęt do wspinaczki w lodzie i na skale.
Na drodze Odlot VI-;
Szymon Sarna Jakub Sarna i Paweł Grzędziak
27 lipca 2024 r.
27.07.2024 – Envers des Aiguilles.
Tour Rouge. Le marchand de sable, TD+, 6a+, 330m, P. Orawiec, P. Pawlikowski
Ostatnia z dróg na Igłach od południa. Zmęczenie już wyraźne. Każde postawienie nogi na stopniu to już ból, momentami nieznośny. Nie obyło się też bez zaklinowania liny podczas zjazdów i ponownego wspinania dwóch wyciągów.
Na szczęście pamiętamy głównie piękną pogodę, niesamowite formacje skalne i fantastyczne techniczne wspinanie. Ha! Udało się także zdążyć na ostatnią kolejkę dzięki czemu tego samego dnia znaleźliśmy się w Chamonix :)
26.07.2024 – Envers des Aiguilles.
Premiere pointe des Nantillons. Guy Anne, TD+, 6a+, 370m, P. Orawiec, P. Pawlikowski
Droga biegnie przez część ściany Nantillonsów zwaną Małe Yosemite. W naszej ocenie jedna z najpiękniejszych dróg jakie robiliśmy w życiu. Bodaj 11 wyciągów pięknego wspinania.
Envers des Aiguilles. Aiguille du Grepon. Le soleil a rendez-vous avec la lune. TD+, 6b, 800m.
24.07.2024 –
Paweł Orawiec i Przemek Pawlikowski, około 18 h
25 wyciągów wspinania w trudnościach od V+ do VII. Tyle samo zjazdów w tym część nocą. No i jakimś cudem nie mieliśmy przygód z zaklinowaną liną ;)
Triglav 2864m n.p.m. Słowenia, Alpy Julijskie
Konrad Dyrcz i Anna Golczyk
13.07.2024 r Weszliśmy na Triglav znajdujący się w Alpach Julijskich jest to ich największym szczyt, a co za tym idzie jest to też najwyższy szczyt Słowenii.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w dolinie Vrata przy domie Aljazeva. Plan zakładał, że w górę wspinamy się trasą Tominskovą ( Tominskova Pot), a schodzimy drogą przez próg ( Pot cez Prag). Są to drogi na których zastosowano sztuczne ułatwienia w postaci stalowych lin i prętów , tzw via feraty, w związku z tym zabraliśmy ze sobą uprzęże i lonże do via ferat.
Od domu Aljazeva idziemy jakieś pięćset metrów i obok charakterystyczngo pomnika w kształcie haka z karabinkiem osadzonego w głazie odbijamy w lewo na Tominskova Pot.
Szlak w pierwszej fazie wiedzie ścieżką przez las, podejście jest strome, z czasem na ścieżcce pojawiają się drewniane schodki i czarne salamandry. Jeszcze w lesie pojawiają się pierwsze skały, z ułatwieniami w postaci prętów. Po wyjściu z lasu pojawi się pierwsza stalowa lina, ale jeszcze się nie ubieramy w uprzęże, bo wyczytaliśmy że to krutki odcinek i po niej jeszcze jest dużo marszu do właściwej ferraty, do której docieramy po ponad dwóch godzinach.
Ferata ma trudności A/B jest to trasa wiodąca po skalnych ścieżkach w których co jakiś czas wrzucono stalową linę mającą ułatwić przejście, jednak odnieśliśmy wrażenie, że te zabezpieczenia nie zawsze są potrzebne w tych miejscach w których są zamontowane i brakuje ich w miejscach w których według nas mogły by być dołożone. Więc na początku z zasady dopinaliśmy się lonżami, ale jak zobaczyliśmy jaki ma charakter ta droga, to lonży używaliśmy w miejscach gdzie ryzyko było znaczne.
Ferata wyprowadza nas w piarżysty żleb gdzie łączy się z naszą drogą zejściową, z Tmtąd do szczytu mamy jakieś 2h30m a do Triglavskiego domy na Kredaricy 1h30min.
Piargiem podchodzimy jakieś 100m w górę żeby wyjść w bardziej przyjemny i płaski teren polodowcowy, idziemy nim po ciekawie rzeźbionej skale z dobrym tarciem, pokonując kolejno napotykane prożki, orientację ułatwiają oznaczenia w kształcie biało czerwonych kropek i czerwonych kresek. W drodze do Triglavskigo domu napotykamy jeszcze jeden fragment z żelaznym ułatwieniami, ale tutaj już nie ubieramy uprzęży, które po feracie został wrzucone do plecaków.
W Triglavskim domu robimy przerwę na posiłek. A z tamtąd na szczyt mamy jakąś godzinę. Od schroniska widzimy ludzi na ścianie i widok ten robi wrażenie, trochę napawa niepokojem. Podchodząc do ściany niepokój mija, widać że teren puszcza, ten fragment też jest zabezpieczony stalowymi linami, które znikają w miejscach łatwych, tutaj tam gdzie powinny być liny to były. Pod ścianą zakładamy uprząż i pniemy się do góry. W związku z ruchem na szlaku do szczyt osiągamy po ponad godzinie. Niestety widoki nie dopisały tego dnia na Triglavie, w myśl zasady, że szczyty o nazwach męsko brzmiących za pierwszym razem jak Ania na nie wchodzi nie pokazują widoków i zazwyczaj są w chmurze. Kryvań był wyjątkiem :)
Na szczycie krótkie posiedzenie przy arbuzie, szybkie foty przy schronie jak już kolejka do zdjęć się rozrzedziła i ruszyła na dół, a po chwili my za nimi. Schodziliśmy w sznureczku ludzi bez pośpiechu, wiatr czasami nas smagała, od czasu do czasu odsłaniając widoki i zachęcając do kolejnego wejścia w przyszłości.
Do schroniska schodziliśmy też trochę ponad godzinę.
W schronisku przerwa i posiłek, jak już wychodziliśmy to zauważyliśmy prasę która z monety robi pamiątkowy znaczek za 1euro i 5centów, 5 centów przerabia na medalik. Zrobiliśmy sobie takie dwa na pamiątkę. A co tam stać nas:)
Schodzimy tą samą drogą do piarżystego żlebu, tam łączy się Tominskova Pot z Pot cez Prag, schodzimy tą drugą. To też jest via ferata A/B jednak stalowa lina występuje tutaj tylko w jednym miejscu. Większość drogi to piarżysta ścieżka biegnąca zakosami co jakiś czas przerywana progiem skalnym, na którym wbite są pręty które dominują jako ułatwienie, lina tak jak pisałem wcześniej jest w jednym miejscu, jednak nie dopinamy się do niej.
Po dojsciu do dna doliny musimy jeszcze przekroczyć potok a potem już łagodnie opadającą ścieżką do domu Aljazeva zostaje nam jakieś pół godziny.
Cała trasa zajęła nam około 13godzin, wyruszyliśmy około czwartej rano a skończyliśmy około siedemnastej. Na trasę poza sprzętem do asekuracji wzięliśmy dużo wody i płynów, około 4litrów na głowę, ja wypiłem 3litry, oprócz potoku w dolinie nie widzieliśmy żadnego ujęcia wody a w schronisku woda kosztuje 14euro, herbata 2,5euro.
Lodowy Szczyt granią od Kopy Lodowej
Konrad Dyrcz i Piotr Mróz
25 czerwca 2024 r.
Mont Blanc du Tacul, Triangle du Tacul. Kombinacja dwóch dróg: Le temps est assassin M6 i dokończenie drogą niemiecką Goulotte des Allemands M5. 4 h plus zjazdy Kuluarem Chere.
Paweł Orawiec i Adam Wojdyła - 25.06.2024 r.
Fajne, legendarne otoczenie. Trójkąt Tacula to jedno z niewielu miejsc w Europie gdzie wspinaczkę zimową można uprawiać w ciągu całego roku. Wysokość i północna ekspozycja robią swoje. Jest tu sporo dróg, większość niezbyt trudnych, choćby znany lodowy Kuluar Chere etc. My wybraliśmy trochę ambitniej, żeby było trochę wymagającego mikstowego wspinania. No i udało się zdążyć na ostatnią kolejkę więc obyło się bez nocowania wysoko w górach.
Ortler, Nordwand, wariantem na wprost (Messner & Messner). 11 h. Powrót drogą „normalną” przez schronisko Payerhutte.
Paweł Orawiec i Adam Wojdyła - 22.06.2024 r.
Komentarz: w środku ściany brak śniegu/lodu, mikstowe czujne wspinanie w kruchej skale bez możliwości sensownej asekuracji. Mimo ochłodzenia ostrzał kamieni i brył lodu. Na tę drogę po prostu raczej nie było warunków w tym roku. Są wiosny, że jest dużo przejść ale w tym roku oprócz naszego było tylko jedno udane. Mówi się, że to największa lodowa ściana Wschodnich Alp, kiedyś bardzo poważana. Dzisiaj kiedy pionowe formy lodowe w górnej części ściany stopiły się to już nie jest to samo. Ale nadal groźna. Większość drogi zagrożona spadającymi serakami, z resztą byliśmy świadkami takiego obrywu, na szczęście będąc już wysoko, poza zasięgiem.